- Tylko uważaj na siebie! - usłyszałam głos Meg.
- Jasne! Zadzwonię jak dojadę.
PASAŻEROWIE JADĄCY DO DORTMUNDU PROSZENI O UDANIE SIĘ NA PERON 2. DZIĘKUJE.
- To ja lecę. Trzymajcie się. Papap - uściskałam Meg i Henriego.
To oni mnie odprowadzili bo rodzice byli już na Majorce. Ruszyłam w stronę wyznaczonego miejsca. Na ławkach siedzieli już inni, jedni starsi drudzy młodsi. W oddali widać było nadjeżdżający pociąg. Zerknęłam jeszcze za siebie by popatrzeć na rodzinne miasto w którym mieszkałam od 17 lat. Czuje że zaczynam nowy rozdział i bardzo się z tego cieszę. Wzięłam głęboki oddech i pewnie weszłam do środka. Usiadłam naprzeciw młodej dziewczyny z dzieckiem. Mała dziewczynka szybko zasnęła na ramieniu mamy. Wyglądała tak słodko. Ja założyłam słuchawki i wpatrując się w widoki za oknem zaczęłam swą podróż. W środku drogi dostałam sms od Leo.
* Za ile mamy być na dworcu? Jak tam podróż? ^^ *
* Za jakąś godzinę będę. A na podróż nie narzekam :) *
Jakbym wykrakała. Do naszego przedziału wparował jakiś pijany gościu. Zaczął krzyczeć na przypadkowych ludzi. Nim się spostrzegłam zaczął do mnie coś gadać. Nie zwracałam na niego uwagi. Za chwilę do wagonu wszedł konduktor i lekko mówiąc wyrzucił mężczyznę. Niestety mała dziewczynka z naprzeciwka się obudziła i była tak przestraszona że zaczęła płakać. Z torby podróżnej w której miałam także słodycze wyjęłam lizaka. Dałam małej na pocieszenie miło się uśmiechając.
- Proszę. Nie płacz już. Wszystko w porządku.
Dziewczynka wzięła lizaczka i przestała łkać.
- Co się mówi Angela? - spytała kobieta.
- Dzieńkiuje.
- Na zdrówko - uśmiechnęłam się a Angela odwzajemniła gest.
Oprócz małego incydentu droga minęła spokojnie. Po upłynięciu godziny byłam na miejscu. Gdzieś na końcu dworca dostrzegłam Leo, Moritza i Marco. Ucieszyłam się. Kiedy mnie zauważyli uśmiech pojawił się na ich twarzach.
- Naaaat! - zrobiliśmy jednego wielkiego miśka.
- Heejka! Leo udusisz mnie.
- Ojj sorka.
- Mam hotel na ulicy...- wyjęłam kartkę z adresem - Nerter 57/59.
- Aa właśnie...Robimy mała impre to przenocujesz u mnie żeby bezsensownie nie płacić za dzień - powiedział Mo.
- Noo okej, jak to nie będzie problem to spoko.
- Za godzinę się wszyscy zbiorą więc może ruszycie te swoje zacne zadki bo jeszcze do sklepu trzeba iść a później znowu będziemy się śpieszyć - nakręcił się Marco niczym nasza matka.
Spojrzeliśmy po sobie zaskoczeni jego zachowaniem. Ten tylko ciężko westchnął i wpakował moja torbę do bagażnika. Po chwili byliśmy w drodze do mieszkania Moritza.
- A tak w ogóle to kto będzie na tej imprezie?
- My w czwórkę do tego ,Święta Polska Trójca' , Marcel, Mats, Mario, Mitchel i Ilkay.
- Hmm.. Faktycznie mała ekipa - zaśmiałam się.
Po chwili dojechaliśmy pod wielką willę z pięknym ogródkiem. Naprawdę byłam pod wrażeniem. Leo z Marco pojechali do supermarketu a ja z Mo weszliśmy do środka. Szybko mnie oprowadził po wszystkich pokojach aż w końcu usłyszałam.
- To będzie twój pokój. Czuj się jak u siebie - zniewalająco się do mnie uśmiechnął.
- Dzięki, ale długo tu nie zagoszczę.
- No wiesz... Możesz tu że mną mieszkać
- Nie będę robić ci problemu! Już jutro mnie tu nie będzie. Cel... Chwila, gdzie moja torebka?
Zaczęłam przerzucać wszystkie rzeczy ale ani śladu.
- Na dworcu miałaś tylko podróżna...
Zaczęłam odtwarzacz zdarzenia w mojej głowie. W pociągu był ten mężczyzna, później akcja z lizakiem... Ejj Ejj Ejj ! Ten koleś wychodził z moja torebka! Jak ją mogłam tego nie zauważyć??? Zrobiłam Mega Facepalma i położyłam się na łóżku.
- Ja pierdziele! Ten pijak ukradł mi torebkę!
- Jaki znowu pijak?! - zaśmiał się Mo.
Opowiedziałam mu całą historię.
- ... A najgorsze że miałam tam portfel, cholera. Mam jedynie 800 euro w walizce. Zajebiście! Dlaczego ja zawsze muszę coś odwalić?! Jestem wyrzutkiem losu! - rozpaczałam chowając twarz w poduszkę. Zerknęłam za siebie sprawdzając czy chłopak jest jeszcze w pokoju. Ten ciągle stał i bacznie mi się przyglądał.
- Skończyłaś użalanie się nad sobą? - zapytał.
- Eeeemm... Tak.
- No to teraz nie masz wyjścia - będziesz że mną mieszkać!
- Ale...
- Nie ma żadnego ale! Zbieraj się to mi pomożesz! - oznajmił i wyszedł z pokoju.
- DZIEEEKUUJEE! - krzyknęłam po chwili aby mnie usłyszał.
Moment sobie leżałam ale postanowiłam przebrać się w to. Kiedy wychodziłam z łazienki usłyszałam jak coś się potłukło na dole. Ohho! Rzuciłam rzeczy na torbę i zbiegłam na dol.
- Cholera jasna! - powiedział wkurzony Moritz trzymając się za rękę. Na podłodze zauważyłam szklankę w kawałkach.
- Oo biedactwo! Gdzie trzymasz wodę utleniona?
- W drugiej szafce od góry.
Wzięłam buteleczkę, przy okazji plaster. Polałam trochę na ranę chłopaka.
- Auuu! - zawył.
- Już kończę.
Przykleiłam plaster i po bólu.
- Dzięki - uśmiechnął się do mnie.
- Nie ma za co - odwzajemniłam gest i pochowałam moje ,, narzędzia ". Porozstawialiśmy resztę szklanek, dostawiliśmy miski z chipsami oraz kilka zgrzewek piwa i butelki wódki.
- Macie jutro trening? - spytałam zaskoczona ilością alkoholu.
- Tak, na 15.
Pokiwałam tylko z szacunkiem głową.
- A wy?
- Tak, po was.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Moritz poszedł się przebrać a ja przywitać gości. Pierwsi oczywiście najwięksi balangowicze - Robert, Kuba, Piszczu i Mario. Jak się okazało mieli że sobą ,, prowiant '' .
- Naaaat! - przytulił mnie Mario.
- Czy ty już piłeś? - zaśmiałam się kiedy zauważyłam, że Goetze ledwo trzyma się na nogach.
- Jaaaa? Ja należę do klubu BB i nie pije! - odparł dumnie.
- Chyba AA, baranie! - poprawił go Lewy.
- Mmmmozee...
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- A ty Jadzka z czego się śmiejesz? Mnie przynajmniej chcą do jakiegoś klubu nie to co ciebie! - zwrócił się do... kwiatka stojącego w kącie - i co już ci nie jest do śmiechu, nie?
- Mario, może się położysz w gościnnym, co? - spytałam lekko ciągnąc go w stronę schodów.
Polska trójca rozsiadła się na kanapie i przyglądała się moim zmaganiom.
- Ja nie jestem Mario.
- Niee?
- Jestem Najprzystojniejszym, najbardziej męskim, najwaleczniejszym, najsilniejszym, najodważniejszym mężczyzna pod słońcem. Aaaaaa pająk! Lewus zabierz go ode mnie! - zaczął się miotać próbując zrzucić z siebie nieprzyjaciela.
Myśleliśmy że się posikamy że śmiechu. W międzyczasie do pokoju wszedł Moritz, lekko zaskoczony tym co się dzieje w jego domu.
- Eeee... Mario? - odezwał się a skrzydłowy natychmiast stanął nieruchomo.
Nie mogliśmy wytrzymać i zaczęliśmy się tarzać po podłodze że śmiechu. Nasze wycie przerwał dzwonek do drzwi. Gospodarz poszedł otworzyć a my próbowaliśmy się jako tako ogarnąć. Po chwili do salonu weszła reszta piłkarzy. Przywitali się z nami i zaczęła się impreza. DJ został Leo. Przetańczyłam ze wszystkimi paręnaście piosenek, wypiłam jedno piwo. Już przed 23 większość piłkarzy była wstawiona na maxa. W tym Moritz z Leo. Zaczęli interesująca konwersacje :
- Leitner!- Ja nie jestem Mario.
- Niee?
- Jestem Najprzystojniejszym, najbardziej męskim, najwaleczniejszym, najsilniejszym, najodważniejszym mężczyzna pod słońcem. Aaaaaa pająk! Lewus zabierz go ode mnie! - zaczął się miotać próbując zrzucić z siebie nieprzyjaciela.
Myśleliśmy że się posikamy że śmiechu. W międzyczasie do pokoju wszedł Moritz, lekko zaskoczony tym co się dzieje w jego domu.
- Eeee... Mario? - odezwał się a skrzydłowy natychmiast stanął nieruchomo.
Nie mogliśmy wytrzymać i zaczęliśmy się tarzać po podłodze że śmiechu. Nasze wycie przerwał dzwonek do drzwi. Gospodarz poszedł otworzyć a my próbowaliśmy się jako tako ogarnąć. Po chwili do salonu weszła reszta piłkarzy. Przywitali się z nami i zaczęła się impreza. DJ został Leo. Przetańczyłam ze wszystkimi paręnaście piosenek, wypiłam jedno piwo. Już przed 23 większość piłkarzy była wstawiona na maxa. W tym Moritz z Leo. Zaczęli interesująca konwersacje :
- Tak mam na imię.
- Ślicznie kochana - pogłaskał pomocnika po głowie.
W obawie przed scen miłosną poszłam spać. Musiałam być wycieńczona skoro zasnęłam przy krzykach i śpiewach piłkarzy. Rano obudziłam się około 10. Byłam bardzo ciekawa jak wygląda salon. Przebrałam się w luźne ciuchy i zeszłam na dol. W pokoju zastałam Mo śpiącego na kanapie, Leo leżał na Marco, Mats na fotelu, Roman przytulał się do dywanu a nogi Marcela wystawały z szafy. Okeej to wygląda lepiej niż się spodziewałam! Zrobiłam im fotki i zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Zrobiłam tylko dla siebie bo nie wyglądało jakby mieli wstać w najbliższym czasie. Pozbierałam wszystkie butelki, pozmywałam, wzięłam prysznic, powkładałam swoje rzeczy do szafek, odwiedziłam Facebook'a, zadzwoniłam do Meg a oni jak leżeli tak leżą. Spojrzałam na zegarek - 12.50. Zeszłam na dol i rozpoczęłam budzenie.
W obawie przed scen miłosną poszłam spać. Musiałam być wycieńczona skoro zasnęłam przy krzykach i śpiewach piłkarzy. Rano obudziłam się około 10. Byłam bardzo ciekawa jak wygląda salon. Przebrałam się w luźne ciuchy i zeszłam na dol. W pokoju zastałam Mo śpiącego na kanapie, Leo leżał na Marco, Mats na fotelu, Roman przytulał się do dywanu a nogi Marcela wystawały z szafy. Okeej to wygląda lepiej niż się spodziewałam! Zrobiłam im fotki i zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Zrobiłam tylko dla siebie bo nie wyglądało jakby mieli wstać w najbliższym czasie. Pozbierałam wszystkie butelki, pozmywałam, wzięłam prysznic, powkładałam swoje rzeczy do szafek, odwiedziłam Facebook'a, zadzwoniłam do Meg a oni jak leżeli tak leżą. Spojrzałam na zegarek - 12.50. Zeszłam na dol i rozpoczęłam budzenie.
- CO ZA DZIEŃ! BORUSSIA WYGRYWA LIGĘ MISTRZÓW! Heja BVB, Heja BVB, Heja Heja heja BVB!
- Gola dedykuje mojej mamie! - zerwał się Kuba- oooo... Czyli nie strzeliłem gola?
- Niee ale pewnie jeszcze niejednego strzelisz.
Powoli wszyscy budzili się do życia. Zaczęłam szukać wód i tabletek przeciwbólowych. Rzuciłam je Błaszczykowskiemu w nagrodę, że się pierwszy obudził. Jak się dorwał się do butelki to wypił połowę. Po nim przejął ją Lewy. Leitner się zniecierpliwił więc zaczął pić przygotowana wodę z dzbanka. Trochę ulało mu się na koszulkę ale co tam...
- Która jest godzina? - zapytał odstawiając naczynie.
- Trzynasta - oznajmiłam.
Chłopak przeciągnął się leniwie, mrucząc. Zaśmiałam się a on ze mną.
- Jadłaś śniadanie?
- Tak, mogę ci zrobić jak chcesz.
- Naprawdę? Byłabyś tak kochana? - zrobił minę kota że Sherka.
- Idź już pod prysznic!
- Sugerujesz coś?
- Tak, że jak nie ruszysz zada to się spóźnisz - wystawiłam język.
- Martwisz się o mnie? Jak miło. - uśmiechnął się cwaniacko idąc na górę.
- Marzeniaa - krzyknęłam.
Zabrałam się za tworzenie jajecznicy. Uwielbiałam gotować dlatego nie był to dla mnie problem.
- Jeeju! Jak ładnie pachnie! Mogę też troszkę? - zagościł w kuchni Lukas.
- Jasne, siadaj.
- Ejj ta też chce! - krzyknął Ilkay.
- I ja!
Po chwili większość piłkarzy siedziała przy stole czekając na śniadanie. Dołączył do nich także Moritz. Kiedy doprawiłam jajecznice podałam ja chłopakom. Wszamali wszystko w ciszy, aż byłam zdziwiona.
- Dziękuje, było pycha! - pierwszy skończył Kuba.
- Nooo! Najlepsze śniadanie jakie jadłem ever! - odezwał się Mo.
- Cieszę się! Aleee to wy sprzątacie! - zaśmiałam się i pobiegłam do swojego pokoju. Za sobą usłyszałam jeszcze jęki niezadowolenia. Nie miałam co robić dlatego ściągnęłam sobie na Iphone nowa grę - Jetpack. Tak mnie wciągnęła że siedziałam przy niej dłuższą chwilę. Dopiero krzyk Leitnera mnie ocknął.
- Naat my spadamy!
- Okeej! Paaa
- Paapaa - odezwali się chórem.
- Gola dedykuje mojej mamie! - zerwał się Kuba- oooo... Czyli nie strzeliłem gola?
- Niee ale pewnie jeszcze niejednego strzelisz.
Powoli wszyscy budzili się do życia. Zaczęłam szukać wód i tabletek przeciwbólowych. Rzuciłam je Błaszczykowskiemu w nagrodę, że się pierwszy obudził. Jak się dorwał się do butelki to wypił połowę. Po nim przejął ją Lewy. Leitner się zniecierpliwił więc zaczął pić przygotowana wodę z dzbanka. Trochę ulało mu się na koszulkę ale co tam...
- Która jest godzina? - zapytał odstawiając naczynie.
- Trzynasta - oznajmiłam.
Chłopak przeciągnął się leniwie, mrucząc. Zaśmiałam się a on ze mną.
- Jadłaś śniadanie?
- Tak, mogę ci zrobić jak chcesz.
- Naprawdę? Byłabyś tak kochana? - zrobił minę kota że Sherka.
- Idź już pod prysznic!
- Sugerujesz coś?
- Tak, że jak nie ruszysz zada to się spóźnisz - wystawiłam język.
- Martwisz się o mnie? Jak miło. - uśmiechnął się cwaniacko idąc na górę.
- Marzeniaa - krzyknęłam.
Zabrałam się za tworzenie jajecznicy. Uwielbiałam gotować dlatego nie był to dla mnie problem.
- Jeeju! Jak ładnie pachnie! Mogę też troszkę? - zagościł w kuchni Lukas.
- Jasne, siadaj.
- Ejj ta też chce! - krzyknął Ilkay.
- I ja!
Po chwili większość piłkarzy siedziała przy stole czekając na śniadanie. Dołączył do nich także Moritz. Kiedy doprawiłam jajecznice podałam ja chłopakom. Wszamali wszystko w ciszy, aż byłam zdziwiona.
- Dziękuje, było pycha! - pierwszy skończył Kuba.
- Nooo! Najlepsze śniadanie jakie jadłem ever! - odezwał się Mo.
- Cieszę się! Aleee to wy sprzątacie! - zaśmiałam się i pobiegłam do swojego pokoju. Za sobą usłyszałam jeszcze jęki niezadowolenia. Nie miałam co robić dlatego ściągnęłam sobie na Iphone nowa grę - Jetpack. Tak mnie wciągnęła że siedziałam przy niej dłuższą chwilę. Dopiero krzyk Leitnera mnie ocknął.
- Naat my spadamy!
- Okeej! Paaa
- Paapaa - odezwali się chórem.